że wszystko
można naprawić.
A może nawet tulisz do siebie dodając mu tym otuchy, bo wiesz,
że tego właśnie potrzebuje, że zasługuje na to.
Czy chłoszczesz bezlitośnie słowem i ganisz, potępiasz?
A teraz zmień obraz.
Wyobraź sobie siebie samego, jest ci smutno i źle...
Stań teraz przed samym sobą z czystym sercem i zrób to samo dla samego siebie,
traktuj siebie w specjalny sposób, tak jakbyś był swoim najlepszym
przyjacielem.
Masz bowiem przed sobą kogoś najważniejszego - samego siebie.
To właśnie Ty powinieneś być swoim najlepszym przyjacielem.
A może trzeba wykonać kilka kroków do samoakceptacji.
Czyli do bycia swoim przyjacielem?
1) Face to Face - czyli Twarzą w twarz z wrogiem.
Czyli praca z lustrem, albo rozmowa we dwoje.
(wybierz formę bardziej dla Ciebie wygodną/komfortową)
.
Usiądź wygodnie
, byłoby dobrze, gdybyś miał lustro
, które jest"mobilne",czyli takie, które można byłoby postawić przed sobą na stole. Zadbaj o to, aby mieć choć przez tę chwilę pracy ze sobą wolne od, "obsługiwania" rodziny, odbierania, telefonów i zerkania na telewizję. Tylko Ty, cisza i lustro.
Wygospodaruj sobie te chwilę intymności. Kiedy już będziesz gotowy Wędrowcze, przywołaj w pamięci sytuację w której byłeś na siebie zły, źle o sobie myślałeś.
-
Naprzeciwko siebie umieść lustro. Przyjrzyj się sobie, patrząc głęboko w oczy (wiem, patrzysz co dzień kilka razy.Tak, ale teraz będziesz na prawdę patrzył, a nie spoglądał). Teraz wyobraź sobie siebie, że właśnie jesteś po jakiejś sytuacji, zdarzeniu, kiedy to "popisałaś" się i to drąży Cię od wewnątrz. Poobserwuj się, przyjrzyj się sobie. Jak wyglądasz, co czujesz, jaka jest postawa twojego ciała(co ona mówi).
A teraz, kiedy już w myślach "objęłaś" całe zdarzenie - Powiedz to osobie którą przed sobą widzisz,
co o niej myślisz.
Nie krępuj się przyłożyć z "grubej rury", użyj wszystkiego czego używasz zwykle, kiedy siebie łajasz. Powiedz jej wszystko, jaka jest beznadziejna, a co, niech wie. Włóż w to dużo energii(zwykle pewnie wkładasz).
Ale, zaobserwuj swoje zachowanie.Skieruj uwagą na ton głosu, wyraz twarzy, gesty, a przede wszystkim na emocje które się pojawiły.Zobacz to bardzo dokładnie.
Pomyśl, przez chwilę nad tym, kto mógł traktować Ciebie w taki sposób?
Kim jest teraz twój wewnętrzny krytyk?
A teraz odwróć role. Jakbyś zmieniła miejsce. Teraz wysłuchaj osoby która patrzy na Ciebie z lustra.
Spójrz na swojego krytyka. Co masz
mu do powiedzenia? Co chciałabyś zrobić? Czy jest coś, co cię przed tym hamuje,
powstrzymuje?Co to jest?
Jeśli nie masz takiego lustra, bądź po prostu wolisz ten drugi sposób,
rozmowa we dwoje,
to zapraszam do tej podróży ze sobą(abyś nie miał problemów, możesz ułatwić sobie pracę ze sobą i nie czuł się nieswojo, że rozmawiasz do pustego krzesła, możesz na krześle posadzić misia, lalkę, "przedstawiciela")
- Postaw krzesło, na którym będziesz siedziała, a naprzeciwko umieść drugie. I wyobraź siebie, że na tym krześle na przeciwko, siedzisz ty sam. Jesteś właśnie po jakiejś sytuacji, zdarzeniu, kiedy to
"popisałaś" się i to drąży Cię od wewnątrz.Przyjrzyj się sobie. Poobserwuj się. Jak wyglądasz, co czujesz, jaka jest postawa twojego ciała(co
ona mówi). A teraz, kiedy już w myślach "objęłaś" całe zdarzenie,
powiedz to do siebie do "niewidzialnego siebie" co myślisz.Nie krępuj
się przyłożyć z "grubej rury", użyj wszystkiego czego używasz zwykle,
kiedy siebie łajasz. Powiedz jej wszystko,jaka jest beznadziejna, a co, niech wie. Włóż w to dużo energii(zwykle pewnie wkładasz).
Ale,
zaobserwuj swoje zachowanie.Skieruj uwagą na ton głosu, wyraz twarzy,
gesty, a przede wszystkim na emocje które się pojawiły podczas tej "rozmowy",wypowiedzi.
A teraz, zamień się miejscami. Zmień miejsce, odwróć role...
Teraz spójrz na swojego krytyka. Co masz mu do
powiedzenia? Co chciałabyś zrobić? Czy jest coś, co cię przed tym
hamuje, powstrzymuje? Co to jest?
Poznałaś już swojego krytyka i skąd się wziął ten "zgrywus"?
To- Wyśmiej go!
Wyciągnij tego szelmę z miejsca gdzie sobie siedzi i zatruwa Ci życie. Przenieś w dowolne miejsce...
na przykłada parapet, ale masz swoje pomyły Wędrowcze, więc szalej. Kreuj, kreturę.
Kiedy już siedzi w butelce, Ty po prostu
Wyśmiej go!
Istnieje tylko w Twojej głowie, możesz zrobić co tylko zechcesz. Przecież masz wyobraźnie i to jaką!
Opadające galoty? Uroczy widok, dla takiego twardziela ;)
Przerwa na papieroska (w uzębieniu oczywiście)i świszczące wypowiedzi, proszę bardzo.
Wymyślaj tak, aż będziesz mogła śmiać się z tego jak wygląda,wtedy zobaczysz, jak kurczy się i wygląda jak balon, kiedy uchodzi z niego powietrze.
Kiedy już gościa okiełznasz i poznasz prześmiewcę.Rzeknij- sory stary- ja tu rządzę.
A ty ,jesteś po prostu zabawny w tych podskokach i ŚMIESZNY i to jak.
Śmieszny, nie ma już takiej "władzy".
Po takiej dawce śmiechu,( mam nadzieję, że poczujesz się rozbawiony) całkiem Ci z tym będzie Wędrowcze dobrze. I jeśli kiedykolwiek, ten "zgrywus" będzie chciał pojawić sie na horyzoncie...natychmiast przywołaj jego najśmieszniejsza wersję.
A ty wreszcie zrób co zrobić zamierzałeś.
2) Sporządź Ankietę. Ja, w Twoich oczach.
Wędrowcze. Jeśli samemu trudno jest Ci uwierzyć w swój potencjał, nie trać jednak siebie z oczu.
Może zastosuj na początek inny chwyt ;)
Możesz zrobić
Ankietę. Ja, w Twoich oczach.(wymyśl swój tytuł).
W ten sposób dowiesz się jak jesteś widziany oczami innych. Gwarantuję, że będziesz zaskoczony wynikami ankiety. Nawet nie wiesz za ile "rzeczy" jesteś podziwiany( z nutką zazdrości).
Możesz najpierw zrobić taką swoją listę zalet i wad.
Potem, kiedy porównasz to z Ankietą, zobaczysz, że odbiega od tego, co ty sam myślałaś na swój temat.
Ta konfrontacja czarno na białym, może pozwolić zlikwidować obawy i lęki jakie posiadasz( na swój temat).
3) Obdarowywanie.
Kiedy tak popracujesz solidnie sobie z samym sobą , może zrób sobie mały prezent.
Spraw swojemu przyjacielowi miłą (przecież to lubisz,prawda? sprawiać przyjemność przyjaciołom) robić im niespodzianki i patrzeć na radość jaką im sprawiłeś.
Ale tej metody obdarowywania, nie trzymaj tylko od święta, od wielkiego dzwonu.
Właśnie świętuj jak najczęściej. Nagradzaj się , obdarowuj, rozpieszczaj.
Możesz nawet wymyślić rytuał...raz w tygodniu, np.
masaż,....bo przecież o ciało też należy się troszczyć. Pytaj je , czy aby czuje się dobrze traktowane, czy czuje się zadbane, wsłuchuj się w nie.W jego potrzeby.
Słowem.
Aby stać się swoim przyjacielem powinniśmy w pełni pokochać siebie.
Żeby to zrobić, musimy tylko zechcieć dostrzec światło(co pisałam
w tym poście) i pozwolić je uwolnić tak, aby rozbłysło. Uznać to, że jesteśmy doskonali, zauważyć i docenić to w czym jesteśmy dobrzy, odnaleźć swoje atuty. Przestać się karmić tym co nam usiłowano wpajać choćby w dzieciństwie.
Po prostu uznajmy swoją wielkość ! Ja.... jestem wspaniały, taki jaki jestem !
Trzeba zdawać sobie sprawę ze swojego potencjału (on tam jest, może teraz drzemie, ale
JEST).
A kiedy już uznasz i udekorujesz na podium medalem, pozytywne cechy, które posiadasz...
to automatycznie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zamanifestują
się one na zewnątrz.
Popłynie lawina, bo kiedy będzie biła od nas miłość do samych siebie, poczujemy, że kocha nas cały świat.
Kiedy zaakceptujesz to odkrycie (że jesteś debeściak), uzanasz swoje talenty, cały świat i środowisko zachowa się wobec jak lustro, zawoła- Cześć debeściak!